Nowoczesnymi seks-zabawkami można sterować przez Bluetooth, a czasy analogowych gadżetów seksualnych odchodzą powoli w niepamięć. Wraz z postępem technologii zmniejsza się jednak bezpieczeństwo.
Wiele osób decydując się na zakup nowego gadżetu erotycznego, bierze pod uwagę nie tylko jego przeznaczenie, lecz także sposób sterowania jego funkcjami. Stare zabawki o charakterze erotycznym były w stu procentach analogowe i pozbawione jakichkolwiek zaawansowanych funkcji poza przełącznikiem “włącz-wyłącz” oraz czasami sliderem intensywności. Współczesne modele są jednak zupełnie inne. Producenci wszystkich akcesoriów domowego użytku doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że większość ich użytkowników posiada nowoczesny smartfon, który doskonale sprawdzi się jako centralka sterująca. Widzimy to już w szczoteczkach elektrycznych – można na telefonie sterować czasem ich pracy czy sprawdzać dane historyczne, a także właśnie w seks-zabawkach – za pomocą smartfona zmienisz intensywność, tempo, rodzaj wibracji czy kolor podświetlenia. Niestety sterowanie bezprzewodowe ma jedną, podstawową zaletę – jest mało bezpieczne.
Starymi zabawkami seksualnymi sterowało się przyciskiem umieszczonym na obudowie, a często także dodatkowym pilotem na kablu. To rozwiązania, które ciężko nazwać dyskretnymi. Plączący się kabel nie budował napięcia seksualnego, szczególnie po owinięciu się wokół nogi czy ręki, a poszukiwanie odpowiedniego przycisku w chwilach rozkoszy potrafiło zniszczyć intymną atmosferę. Właśnie dlatego nowoczesność zawitała także do seks-zabawek.
Wibratorem można teraz sterować przez własny telefon. Aby to zrobić, należy przede wszystkim zakupić model wyposażony w funkcję łączności bezprzewodowej Bluetooth, która działa na stosunkowo dużą odległość i jest dostępna w praktycznie każdym współcześnie produkowanym telefonie komórkowym. Warto jednak pamiętać o tym, że zakup tak zaawansowanego technologicznie wibratora będzie droższy niż tego z podstawowymi, analogowymi funkcjami.
Protokół łączności Bluetooth powstał w 1999 roku i od chwili jego wprowadzenia uległ wielu modyfikacjom. Jedne miały za zadanie zwiększyć przepustowość, inne zasięg, a jeszcze inne – bezpieczeństwo. Mimo że protokół ten należy do bezpiecznych i w zasadzie przejęcie danych zdalnie jest niemożliwe, to ma jedną, podstawową wadę – błędy popełniane przez użytkownika.
Każde urządzenie łączące się protokołem Bluetooth ze smartfonem musi mieć odgórnie ustalony kod PIN, który należy wprowadzić na ekranie telefonu w celu jego sparowania z danym urządzeniem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że niewiele osób zmienia kod PIN, gdyż przeważnie używa się go wyłącznie raz podczas pierwszej próby nawiązania połączenia. Potem łatwo zapomnieć o jego istnieniu. Aż do czasu włamania.
Hakerzy traktują włamywanie się do seks-zabawek jako próbę swoich własnych możliwości, chętnie szukają dziur w zabezpieczeniach, które można w łatwy sposób wykorzystać. Większość współcześnie produkowanych modeli wibratorów czy korków analnych wyposażonych w łączność Bluetooth ma czterocyfrowy kod PIN – przeważnie ciąg liczb 1234 lub 0000. Dlaczego producenci wybierają tak proste kody? Po to, żeby ułatwić obsługę nabywcom tych urządzeń i np. umożliwić połączenie się z wibratorem nawet bez instrukcji. Skomplikowany kod mógłby zdecydowanie utrudnić proces parowania. Co więcej, kody te są identyczne w każdym modelu danego urządzenia, dlatego hakerzy mają ułatwione zadanie.
Podstawowym atakiem wymierzonym w seks-zabawki jest próba nawiązania połączenia zdalnego bez autoryzacji właściciela. Co to oznacza? Że haker z mocnym nadajnikiem Bluetooth może bez najmniejszych problemów połączyć swój telefon z bezprzewodowym wibratorem znajdującym się w bloku obok. Mimo że taki atak wydaje się niewinny, może prowadzić do wielu nieprzyjemnych następstw. Haker może bowiem uruchomić zabawkę w najmniej oczekiwanym momencie, np. podczas wizyty konserwatywnych rodziców, przyjaciół lub ukochanego, wywołując tym samym dyskomfort odwiedzających. Hakerzy są w stanie także przejrzeć sposób użytkowania urządzenia – np. intensywność doznań czy częstotliwość korzystania z jego możliwości, co z kolei może hipotetycznie rodzić pole do nadużyć, np. szantażu. To ogromny problem dla prywatności.
Jak się zatem chronić przed włamaniem do współczesnej seks-zabawki? Jeśli istnieje taka możliwość – zmienić kod PIN z fabrycznego na własny. Pamiętaj także, żeby zawsze po użyciu całkowicie wyłączyć urządzenie przyciskiem “On/Off”. Wibrator pozostawiony w trybie stand-by nie dość, że ciągle pobiera niewielką ilość energii, co w efekcie prowadzi do wyładowania się akumulatora w najmniej oczekiwanym momencie, to jest także w trybie wykrywalnym dla innych urządzeń z protokołem Bluetooth w pobliżu.
Zdjęcie główne artykułu: Designed by Freepik